(Nie) Miła niespodzianka
**Oczami Jocelyn**
-Clary?! CLARISSA!-wołałam. Szukałam jej już, dobre pół godziny, i nadal bez skutku. Byłam już chyba wszędzie. Pierwsze co mi przyszło do głowy to Sala treningowa i jej pokój. Niestety nie było tam żywego ducha. Potem sprawdziłam kolejno bibliotekę, pokój Jonathana, kuchnie, wszystkie łazienki, sypialnie gościnne i podwórze dookoła domu. Nic. Miałam tylko nadzieje że nie pobiegła do lasu, bo mogła nieźle się wyziębić.
-Mamo?-usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się i zauważyłam Jonathana zmierzającego w moją stronę-znalazłaś ją?-zapytał z troską w głosie. Pokręciłam tylko głową.-To lepiej idź do jadalni. Zajmij się Herondale`mi. Ja jej poszukam.
-Jesteś pewien?
-Tak. Wiem jak ją znaleźć-przez chwilę popatrzyłam na niego czujnie, ale najwyraźniej wiedział co mówił i co ma zrobić.
-W takim razie dobrze. Ale życzę powodzenia, bo przeszukałam już cały dom-westchnęłam.
-Spokojnie, mamo. Znajdę ją-powtórzył. Ja się blado uśmiechnęłam, podeszłam do syna i, stając delikatnie na palcach, pocałowałam go w policzek. On udawane się skrzywił i natychmiast wytarł sobie policzek-Mamo!
-Słucham?-zapytałam niewinnie. Jonathan zaczął się śmiać a ja poszłam w jego ślady.
-Mamo?-usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się i zauważyłam Jonathana zmierzającego w moją stronę-znalazłaś ją?-zapytał z troską w głosie. Pokręciłam tylko głową.-To lepiej idź do jadalni. Zajmij się Herondale`mi. Ja jej poszukam.
-Jesteś pewien?
-Tak. Wiem jak ją znaleźć-przez chwilę popatrzyłam na niego czujnie, ale najwyraźniej wiedział co mówił i co ma zrobić.
-W takim razie dobrze. Ale życzę powodzenia, bo przeszukałam już cały dom-westchnęłam.
-Spokojnie, mamo. Znajdę ją-powtórzył. Ja się blado uśmiechnęłam, podeszłam do syna i, stając delikatnie na palcach, pocałowałam go w policzek. On udawane się skrzywił i natychmiast wytarł sobie policzek-Mamo!
-Słucham?-zapytałam niewinnie. Jonathan zaczął się śmiać a ja poszłam w jego ślady.
***
**Oczami Jonathana**
Zostawiając matkę, skierowałem się do sali treningowej. Gdy Clary tylko uciekła, dokładnie wiedziałem gdzie się schowała. Tam było jej ulubione miejsce; jej azyl. Ruszyłem do schodów prowadzących na górę, mając ręce w kieszeni spodni od garnituru. Pchnąłem drzwi od sali treningowej ale nie otworzyły się. To był wyraźny znak na to, że moja siostrzyczka się tu schowała-nałożyła Runę zamknięcia. Przeszukałem wszystkie kieszenie ale nie znalazłem w niej Steli. Zakląłem cicho. Nie wziąłem jej przez to, że musiałem biec na dół z Elise, bo Clary narobiła bałaganu...
Westchnąłem i skierowałem się do swojego pokoju. Gdy już doszedłem, otworzyłem szufladkę w stoliczku nocnym, przy łóżku i wyjąłem z niej moją Stele. Zamyśliłem się przez chwilę, czy nie zabrać ze sobą jakiejś broni, bo nie miałem prawie wątpliwości co do tego, że Clary będzie chciała mnie zabić. W końcu zdecydowałem się na malutkie zabezpieczenie. Cztery sztylety, pięć Serafickich ostrzy, trzy czakramy i narysowane Runy powinny chyba wystarczyć...
Wracając pod wejście do Sali Treningowej, byłem cichutko żeby Clary mnie nie usłyszała. Delikatnie przyłożyłem czubek Steli i zacząłem rysować Runę otwierającą. Skończywszy, usłyszałem cichy szczęk zamka, co oznaczało że droga już jest wolna. Powoli wślizgnąłem się do środka i zamknąłem za sobą drzwi.
-No już, Clary, pokaż się. Wiem że tu jesteś!-zawołałem, kręcąc się na środku dookoła, chcąc zobaczyć dziewczynę-Znowu użyłaś tej swojej Runy?! Clary, wiesz...
-Nie nazywaj mnie tak-usłyszałem nienawistny szept za sobą. Obróciłem się natychmiast, ale nie zobaczyłem nikogo. Wyciągnąłem rękę żeby złapać ją za ramie, ale natrafiłem tylko na puste powietrze-Jeszcze raz tak mnie nazwiesz a połamie ci kości. Zrozumiałeś?
Stała tam. Na środku sali, cała spocona, potargana i wściekła. Naprawdę wściekła.
-Co się stało że się tak wkurzyłaś?-zapytałem, moim zdaniem rozsądnie, ale to był błąd. Moja siostra podniosła twarz tak że teraz patrzyła prosto na mnie, a ja zauważyłem rozmazany makijaż. Płakała?
-Co się stało? Stało się to że przyjechał ten pieprzony kretyn!-krzyknęła tak głośno i groźnie, że aż się cofnąłem o krok. Wyglądała jak lwica, nieobliczalna i niemająca żadnych zahamowań. Ale to co powiedziała, trochę wyjaśniło jej zachowanie. Przyjechał Jace. Ona go nienawidzi. Zapomniałem. Mało co, a klepnął bym się dłonią w czoło.
-Dobrze, Cla... Clarisso- poprawiłem się natychmiast- Rozumiem, że jesteś zdenerwowana, ale mama prosiła żebyś zeszła do jadalni i... nie będziesz siedziała koło Jace`a-zapewniłem pośpiesznie widząc jej minę- Herondale`owie i nasi rodzice chcą nam coś ważnego powiedzieć. Dlatego choć-wyciągnąłem dłoń w jej stronę, mimo że dzieliła nas dosyć duża przestrzeń-pójdziemy do twojego pokoju, ty się ogarniesz i dołączymy do innych. Dobrze?-popatrzyła na mnie chwile, rozważając propozycje. W końcu westchnęła ze złością i, mamrocząc coś pod nosem, wyminęła mnie i moją rękę zmierzając do drzwi wyjściowych. Gdy te się za nią zatrzasnęły, wypuściłem powietrze z płuc. Nawet nie wiedziałem że je wstrzymuje.
Westchnąłem i skierowałem się do swojego pokoju. Gdy już doszedłem, otworzyłem szufladkę w stoliczku nocnym, przy łóżku i wyjąłem z niej moją Stele. Zamyśliłem się przez chwilę, czy nie zabrać ze sobą jakiejś broni, bo nie miałem prawie wątpliwości co do tego, że Clary będzie chciała mnie zabić. W końcu zdecydowałem się na malutkie zabezpieczenie. Cztery sztylety, pięć Serafickich ostrzy, trzy czakramy i narysowane Runy powinny chyba wystarczyć...
Wracając pod wejście do Sali Treningowej, byłem cichutko żeby Clary mnie nie usłyszała. Delikatnie przyłożyłem czubek Steli i zacząłem rysować Runę otwierającą. Skończywszy, usłyszałem cichy szczęk zamka, co oznaczało że droga już jest wolna. Powoli wślizgnąłem się do środka i zamknąłem za sobą drzwi.
-No już, Clary, pokaż się. Wiem że tu jesteś!-zawołałem, kręcąc się na środku dookoła, chcąc zobaczyć dziewczynę-Znowu użyłaś tej swojej Runy?! Clary, wiesz...
-Nie nazywaj mnie tak-usłyszałem nienawistny szept za sobą. Obróciłem się natychmiast, ale nie zobaczyłem nikogo. Wyciągnąłem rękę żeby złapać ją za ramie, ale natrafiłem tylko na puste powietrze-Jeszcze raz tak mnie nazwiesz a połamie ci kości. Zrozumiałeś?
Stała tam. Na środku sali, cała spocona, potargana i wściekła. Naprawdę wściekła.
-Co się stało że się tak wkurzyłaś?-zapytałem, moim zdaniem rozsądnie, ale to był błąd. Moja siostra podniosła twarz tak że teraz patrzyła prosto na mnie, a ja zauważyłem rozmazany makijaż. Płakała?
-Co się stało? Stało się to że przyjechał ten pieprzony kretyn!-krzyknęła tak głośno i groźnie, że aż się cofnąłem o krok. Wyglądała jak lwica, nieobliczalna i niemająca żadnych zahamowań. Ale to co powiedziała, trochę wyjaśniło jej zachowanie. Przyjechał Jace. Ona go nienawidzi. Zapomniałem. Mało co, a klepnął bym się dłonią w czoło.
-Dobrze, Cla... Clarisso- poprawiłem się natychmiast- Rozumiem, że jesteś zdenerwowana, ale mama prosiła żebyś zeszła do jadalni i... nie będziesz siedziała koło Jace`a-zapewniłem pośpiesznie widząc jej minę- Herondale`owie i nasi rodzice chcą nam coś ważnego powiedzieć. Dlatego choć-wyciągnąłem dłoń w jej stronę, mimo że dzieliła nas dosyć duża przestrzeń-pójdziemy do twojego pokoju, ty się ogarniesz i dołączymy do innych. Dobrze?-popatrzyła na mnie chwile, rozważając propozycje. W końcu westchnęła ze złością i, mamrocząc coś pod nosem, wyminęła mnie i moją rękę zmierzając do drzwi wyjściowych. Gdy te się za nią zatrzasnęły, wypuściłem powietrze z płuc. Nawet nie wiedziałem że je wstrzymuje.
***
**Oczami Clary**
Gdy weszłam do swojego pokoju, natychmiast nałożyłam Runę na drzwi, tylko teraz taką, żeby nikt nie wszedł i nikt jej nie złamał. Ruszyłam do szafy, żeby wziąć jakieś ubrania na przebranie. Nie miałam najmniejszej ochoty by tam wracać, ale nie miałam wyboru. Pomyślałam, w co się teraz ubrać. Znowu sukienkę? Chyba nie. Jeansy? Odpada...
Z prychnięciem wzięłam czarne, lśniące legginsy i długą koszule w krate. Do tego buty na koturnie z czarnej, zamszowej koronki. Z biżuterii wzięłam kilka, cienkich srebrnych bransoletek i delikatne kolczyki w kształcie róż. Zaniosłam to wszystko do łazienki i weszłam pod prysznic. Czując jak chłodna woda spływa po moim ciele, wściekłość trochę ze mnie uszła, ale nie na tyle, żeby nie wyobrażać sobie jak przebijam Jace`a sztyletem, a potem patrze jak osuwa się w nicość.
Ze złym uśmiechem na twarzy zakręciłam wodę i owinęłam się białym ręcznikiem. Podeszłam do lustra i zmyłam wacikiem swój stary makijaż, po czym nałożyłam nowy, dokładnie taki sam. Ubrałam się i wysuszyłam włosy. Tym razem zostawiłam je jednak rozpuszczone. W pokoju poszukałam jeszcze Steli, która spadła za łóżko, po tym jak ją tam rzuciłam. Całe przebranie, umycie się i tak dalej nie zajęło mi więcej niż pół godziny, więc może moja matka nie będzie aż tak na mnie zła. Rozejrzałam się jeszcze po korytarzu, czy nikt nie idzie i ruszyłam do jadalni.
Z prychnięciem wzięłam czarne, lśniące legginsy i długą koszule w krate. Do tego buty na koturnie z czarnej, zamszowej koronki. Z biżuterii wzięłam kilka, cienkich srebrnych bransoletek i delikatne kolczyki w kształcie róż. Zaniosłam to wszystko do łazienki i weszłam pod prysznic. Czując jak chłodna woda spływa po moim ciele, wściekłość trochę ze mnie uszła, ale nie na tyle, żeby nie wyobrażać sobie jak przebijam Jace`a sztyletem, a potem patrze jak osuwa się w nicość.
Ze złym uśmiechem na twarzy zakręciłam wodę i owinęłam się białym ręcznikiem. Podeszłam do lustra i zmyłam wacikiem swój stary makijaż, po czym nałożyłam nowy, dokładnie taki sam. Ubrałam się i wysuszyłam włosy. Tym razem zostawiłam je jednak rozpuszczone. W pokoju poszukałam jeszcze Steli, która spadła za łóżko, po tym jak ją tam rzuciłam. Całe przebranie, umycie się i tak dalej nie zajęło mi więcej niż pół godziny, więc może moja matka nie będzie aż tak na mnie zła. Rozejrzałam się jeszcze po korytarzu, czy nikt nie idzie i ruszyłam do jadalni.
***
Odkąd wybiegłam, służące nakryły do stołu; były tam najróżniejsze potrawy, od pieczonego indyka, przez najróżniejsze zupy, po kolorowe sałatki. Każdy już był w połowie jedzenia, kiedy weszłam przez otwarte drzwi. Wszystkie oczy zwróciły się ku mnie. W oczach moich rodziców wydać było nagane, miłość i troske. Tak samo u Jonathana z tym, że nagane zastąpił zrozumieniem. Państwo Herondale`owie patrzyli na mnie z ciekawością i wesołością, a Elizabeth z zaskoczeniem. Tylko Jace zostawał zamknięty. Nic nie mogłam odczytać z jego twarzy. Nic oprócz cholernego uśmieszku.
Powoli ruszyłam na swoje miejsce, dzięki Aniele, już nie koło Jace`a tylko między mojego brata a matkę. Gdy już usiadłam i spuściłam głowę, tak że włosy były jak kurtyna oddzielająca mnie od innych, Jonathan odchrząkną i zapytał.
-Mamo, tato, mieliście nam chyba coś powiedzieć?
-Co...Co? Oh! No tak!-usłyszałam podniecony głos Jocelyn. Poczułam jak siada prosto delikatnie przełyka ślinę i spogląda na mnie-Czekaliśmy aż wszyscy będą. Chcieliśmy wam oznajmić... oznajmić...-zacięła się. Podniosłam głowę i zauważyłam spojrzenie matki do ojca mówiące: Może ty to powiesz, kochanie? Valentine tylko kiwną głową i wstał. Ja sięgnęłam dzbanek z wodą bo nagle zaschło mi w gardle.
-Ja, Jocelyn i wasi rodzice-tu spojrzał na Jace`a i Elise- zadecydowaliśmy że wyjeżdżacie do Nowojorskiego Instytutu, prowadzonego przez Maryse Lightwood. Matkę Isabelle, Alexandra i Maxwella-oznajmił. To był zły pomysł pić teraz wodę. Usłyszawszy to wyplułam większość na stół a resztką zaczęłam się krztusić. Gdyby Jonathan nie uderzył mnie w plecy pewnie bym się udusiła.
Przez łzy i spuchnięte gardło zdołałam wymamrotać z niedowierzaniem, ciche:
-CO?!
Hejka <3 I oto rozdział 3! I jak? Wiem, że taki trochę krótszy, ale niespodziewanie dopadła mnie wena :) Mam nadzieję, że się Wam spodoba :* Następny rozdział (tak jak na górze w kolumnie, po prawej stronie) pojawi się albo 26 albo 28 marca z okazji świąt! Także zapraszam do komentowania i oceniania :*
Przyjemniej (nie obowiązkowej!) lekturki <3
Hejka <3 I oto rozdział 3! I jak? Wiem, że taki trochę krótszy, ale niespodziewanie dopadła mnie wena :) Mam nadzieję, że się Wam spodoba :* Następny rozdział (tak jak na górze w kolumnie, po prawej stronie) pojawi się albo 26 albo 28 marca z okazji świąt! Także zapraszam do komentowania i oceniania :*
Przyjemniej (nie obowiązkowej!) lekturki <3
Super rozdział. Naprawdę mi się podoba. Czekam na nekst. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńWitam :)
OdpowiedzUsuńSzykuje się chyba coś dłuższego, bo wena natchnęła.
Opowiadanie pod względem ortograficznym i gramatycznym:
Jestem zachwycona ! Prawdopodobnie jest kilka błędów, ale muszą być tak małe, że ich nie zauważyłam, bądź w ogóle ich nie ma :D
Ogólnie:
Historia opowiedziana ciekawie i bardzo oryginalnie. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział, a w międzyczasie zapraszam na mojego bloga ----> http://cardwithnothebook.blogspot.com/
~~Cassandra
Rozdział świetny,mam nadzieję że szybko dodasz next❤
OdpowiedzUsuńAwwwwww! spokój.... XD
OdpowiedzUsuńRozdział supcio. Trochę jestem zaskoczona. Pozytywnie oczywiście. Jonathan z 'małym zabezpieczeniem' boski ❤ Clary wydaje mi się trochę taka... No nwm mam nadzieję że jako główną bohaterkę ją jednal polubię.
Lightwoodowoe nadchodzą! Jest! Tylko żeby Iz nie zniszczyła mi Jonalise xP
Czekam na następny, który obiecałaś wczoraj ;D