19 marca 1992r.
Przemierzając niewysokie podziemnie tunele wraz ze swoim magicznym kamieniem, który rozświetlał ciemność panującą dookoła, białowłosy mężczyzna rozmyślał o tym co zaraz zrobi. Niestety miał wątpliwości czy dobrze robi, ale jeśli zmieni teraz zdanie, ona na pewno go znajdzie i zabije ale jeśli posunie się dalej, zrobi to, na co się już od dawna przygotowywał
Zamyślony, nawet nie zauważył, że dotarł na miejsce do którego zmierzał. Przystanął po środku i zaczął się rozglądać po ogromnej jaskini która wyglądała jak kopuła. Ściany, sufit i podłoga były gładkie, wyżłobione w kamieniu i wyglądały jakby tworzyły je ludzkie ręce... tylko że to nie były ani ludzkie ale czarownika i nie ręce co magia.
Nie było w niej absolutnie nic oprócz malutkiego człowieczka po środku i niewielkiego kamienia obok. Valentine przełknął ślinę i zdjął plecak z ramienia. Zaczął wypakowywać potrzebne mu rzeczy: kilkanaście mieczy, kilkadziesiąt świec, księgę czarów i swoją stele. Popatrzył chwile na to i zaczął przygotowywania do wezwania.
***
Po około godzinie wszystko było na swoim miejscu; miecze wbite w ziemię pod odpowiednim kątem tworzyły pentagram czyli pięcioramienną gwiazdę otoczoną okręgiem wyżłobionym w pisaku, pozapalane świece były rozstawione po całej jaskini rozświetlając ją tak, że było jasno jak w dzień, księga leżała na podłodze, otwarta na samym końcu, gdzie znajdowało się jedyne zaklęcie które w całej historii świata było użyte dwa razy. Teraz miał być trzeci...
Stela, którą Valentine trzymał w lewej ręce, wypalała kilka czarnych ścieżek na skórze prawego ramienia, tworząc Runy ochronne. Po skończonej czynności, puścił rękę, chowając przedmiot do przedniej kieszeni spodni. Zamknął oczy a na powiekach, niczym zdjęcia, pokazały mu się najważniejsi ludzie w jego życiu: żona Jocelyn, synek Jonathan i jeszcze nienarodzona córeczka, wyglądająca zupełnie jak jej matka-te same rude włosy, te same zielone oczy i ten sam piękny uśmiech który wszyscy kochali-Clary.
Clarissa Adele Morgenstern-to z jej powodu teraz Valentine się znajduje tutaj i robi to, co robi. A to wszystko dla jej
Stanął przed pentagramem i zaczął śpiewać w diabelskim języku, chodząc przeciwnie do ruchu wskazówek zegara.
Wybrał.
Zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńZapowiada się naprawdę ciekawe. Bardzo mi się podoba prolog. Czekam na nekst. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńProlog bardzo ciekawy :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next
KOCHAM!!! PO PROSTU UWIELBIAM!! A ty o tym dobrze wiesz!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. <3