piątek, 24 lutego 2017

Rozdział 10

Uwaga!
 Jest to drugi rozdział od mojego powrotu więc jeśli nie czytałeś/łaś poprzedniego wystarczy kliknąć TUTAJ!

Krew Matki

**Oczami Clary**

Czytałam książkę, siedząc na fotelu w kącie swojego pokoju przy małej lampce, która była jedynym oświetleniem. Chciałam zatopić, zatracić się w słowach które miałam przed oczami, ale cały czas nie mogłam, coś mi przeszkadzało, rozpraszało. Miałam ponownie pochylić się nad lekturą, ale rozległo się pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek na stoliku nocnym, który wskazywał za kwadrans północ. Kto to mógł być?

Zrzuciłam koc na podłogę, więc od razu przeszedł mnie dreszcz zimna. Podeszłam szybko do okna i je zamknęłam, a ktoś kto stał na korytarzu zaczął się chyba niecierpliwić, bo znowu zapukał, tylko że teraz bardziej natarczywie.

-Już, już. Idę-cicho krzyknęłam, po czym podeszłam do klamki i ją nacisnęłam. Uchyliłam drzwi a osobą która wybrała się na przechadzkę po Instytucie okazał się Jace który, o dziwo, nadal nie przebrał sie po kolaci w posiadłości Morgensternów, chociaż to było już tak dawno.

-Jace? Co ty tu robisz? Jest prawie północ-syknęłam przez zęby. On się tylko uśmiechnął i zaczął otwierać szerzej drzwi. Nie chcąc go wpuścić, stawiłam mu opór, ale na nic. Był silniejszy, więc przepchnął mnie i wślizgnął się do pokoju. Rozejrzał się, zamknął drzwi, przekręcił kluczyk i spojrzał na mnie, prosto w oczy. Odwzajemniłam to spojrzenie. Staliśmy tak chwilę aż Jace w końcu wybuchł.

-Nie wytrzymam, jeśli zaraz nie cię nie pocałuje-zdążył to powiedzieć, a jego wargi już spoczywały na moich i rozkosznie prosiły mnie o zgodę. Ja, chcąc tego co on, wyraziłam ją odwzajemniając pocałunek i oplatając rękoma jego szyje. On wziął mnie pod uda, zaniósł na łóżko i delikatnie mnie na nim położył. Sam mnie nakrył własnym ciałem, nadal nie przerywając pocałunku. Jak by w oddali usłyszałam ze książka, którą czytałam chwilę wcześniej, spadła na podłogę.

-Jesteś cudowna-sapał co chwilę, znacząc ścieżkę pocałunkami od ucha, przez usta po obojczyk i piersi. Ja oplotłam nogami jego plecy a palce wplotłam w złote, puszyste i lekko kręcące się włosy.

-Ty też, Jace. I dobrze o tym wiesz-zaśmiałam po czym nakierowałam jego usta na moje i pocałowaliśmy się, mocno ale powoli, tak by rozkoszować się sobą nawzajem.

-Masz racje, wiem to. Ale wiem też jeszcze jedno.

-Co takiego?

-Że cię kocham-powiedział to na jednym wdechu, jak by bał się mojej reakcji. Ale ona była do przewidzenia. Uśmiechnęła powiedziałam:

-Jace, ja też cie ko... czekaj co?-wstrzymałam oddech i ściągnęłam brwi. Jace, który pochylał się nade mną, zrobił to samo. Nagle ogarnęło mnie uczucie obrzydzenia, strachu że zrobiłam coś źle i męczyła mnie myśl że o czymś zapomniałam.

-ZŁAŹ ZE MNIE!-krzyknęłam nagle, podnosząc się i uderzając moim czołem o czoło... mojej matki. Stała przy moim łóżku, ubrana w strój treningowy składający się z czarnego obcisłego topu na ramiączka i krótkich, czarnych spodenek. Jedną ręką masowała sobie czoło, które mnie też zaczęło boleć.

-Co ty tu robisz?-spytałam z wyrzutem. Ona się na mnie dziwnie spojrzała, jak bym była wariatką.

-Clary, dobrze się czujesz?-zapytała, przestając masować sobie czoło.

-Clary źle. Clarissa dobrze.-odpowiedziałam ze złością. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Były tam moje dwie torby z ubraniami, których nie zdążyłam jeszcze rozpakować. Wyjęłam pierwsze czarne legginsy i szarą dużą bluzę. Nie miałam zamiaru dzisiaj trenować. Miałam ważniejsze sprawy na głowie, a poza tym i tak lepsza nie będę. Jocelyn patrzyła na mnie cały czas, jakby martwiąc się o  mnie. Kiedy byłam przy łazience nie wytrzymałam i zapytałam gwałtownie:

-O co ci chodzi, matko? Cały czas patrzysz na mnie ale nic nie mówisz. Coś jest ze mną nie tak? Wyglądam dziwnie, coś mi wyrosło na czole? Proszę, tylko nie mów że to pryszcz, bo chyba się zabije-powiedziałam z sarkazmem. Ona nic. Dalej na mnie patrzyła tylko teraz do zamartwiania się o mnie doszedł gniew. Po chwili ciszy, w której nie uzyskałam odpowiedzi, prychnęłam i trzasnęłam drzwiami do łazienki.

W małym pomieszczeniu o lśniących szarych płytkach na podłodze i białych na ścianach, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Gorąca woda zmyła ze mnie wczorajszy wieczór na dachu. Dopiero potem zauważyłam, że pod prysznicem nie ma szamponu do włosów. Mydło do ciała było ale szamponu brak. Rozejrzałam się po całej łazience i okazało się że nigdzie go nie było. Zakręciłam więc wodę i, owinąwszy się białym ręcznikiem, zawołałam przez drzwi:

-Mamo, jesteś jeszcze?!-cisza. Pewnie już poszła. Wyszłam szybko z łazienki i znowu podeszłam do szafy, bo schowana była tam moja kosmetyczka. Wyciągnęłam ją i spojrzałam na drzwi od pokoju. Podeszłam i przekręciłam kluczyk po czym wróciłam do łazienki. Ledwo zdążyłam zamknąć drzwi i ktoś zapukał do pokoju.

-Clary? Jesteś tam?

-Clarissa? Clary?!-Jonathan i Elizabeth przyszli pod mój pokój i chcieli do niego wejść ale ktoś ich zwołał.

-Jonathan! Chodźcie na śniadanie, moja mama zrobiła jajecznicę dla wszystkich-To Alec, najstarsze z trójki rodzeństwa Lightwood`ów. Chyba podszedł po moich drzwi bo jego następne słowa słyszałam bardzo wyraźnie-Czy Clary jest w pokoju? Może też chciała by zjeść?

-Właśnie po nią przyszliśmy ale jej tu nie ma. Pewnie wyszła chwile temu. My wracajmy do kuchni, ona na pewno się nie zgubi. Jest dużą dziewczynką-Elizabeth uzyskała potwierdzenie od obu chłopaków i zaczęli się oddalać. Ja weszłam ponownie pod prysznic i zaczęłam myć głowę kiedy nagle zakręciło mi się w głowie. Na początku pomyślałam, że to z głodu. Dosyć długo nie jadłam.. dopiero po chwili zrozumiałam, że to z głodu. Ale nie głodu typowego. Moje ciało, moja krew domagały się czegoś, dzięki czemu żyje. Tak jak płucom potrzebny jest tlen, tak mojej krwi potzebna jest krew mojej Matki.

Czym prędzej wyszłam spod prysznica, czując że z każdą chwilą tracę siły. Zdążyłam sięgnąć po ręcznik który był na koszu na brudną bieliznę i upadłam na kolana. Zaczęłam oddychać coraz szybciej a serca waliło jak szalone. Ledwo sięgnęłam ręką do klamki. Dosłownie wpadłam do pokoju i zaczęłam się czołgać po podłodze. Chciałam dostać się do szafy, ale w połowie drogi ręce się pode mną już na dobre. Nie mogłam się ruszyć, nie miałam siły.Udało mi się powiedzieć jedno słabe

-Pomocy...-i zabrała mnie ciemność.


***


**Oczami Jace`a**

-Jace, może jeszcze trochę jajecznicy?-Maryse zapytała się mnie, trzymając patelnie z nową porcją jajek. 

-Dziękuje, było pyszne, ale dokładki już nie zmieszczę, Pani Lightwood. 

-Jace, mów mi po prostu Maryse- Każdy siedział przy stole, oprócz Clary. Jonathan, Elise i Alec dopiero wrócili z jej pokoju, ale bez niej. Nikt nie wie gdzie jest. Chyba że.. Wstałem od stołu, wziąłem talerz i włożyłem go do zlewu. Skierowałem się do drzwi kiedy ktoś szarpnął mnie za ramię.

-Gdzie idziesz?-Alec patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. 

-Idę szukać Clary. Dawno nic nie jadła- chłopak patrzył na mnie dziwnym wzrokiem ale mnie puścił. Odwróciłem się więc do drzwi i wybiegłem z kuchni, kierując się na dach. Gdy dotarłem do schodów, wbiegłem po nich jak najszybciej mogłem. Drzwi wyjściowe były otwarte. Wyszedłem na zewnątrz w nadziei, że będzie tu Clary ale zastałem kogoś innego. Była to dziewczyna o blond włosach. Siedziała w granatowej, męskiej bluzie i obejmowała nogi rękami. 

-Kim jesteś?-zapytałem. Ona, przestraszona wstała z szybkością Nocnego Łowcy i w sekundę przyszpiliła mnie do ściany klatki schodowej. Jej zimne, niebieskie oczy patrzyły na mnie ze wściekłością a wargi ułożyły się w gniewne słowa:

-Kim jesteś i jak się dostałeś do Instytutu?-Gdyby nie jej wzrost, wyglądała by troszkę groźniej. Mimo wszystko wolałem jej odpowiedzieć, bo nie miałem zamiaru bić się z nieznajomą dziewczyną i to na terenie Instytutu.

-Jestem Jace Herondale, przyjechałem z rodzicami, siostrą i rodziną Morgenstern`ów do Maryse i Roberta Lightwood`ów-powiedziałem to, patrząc jej w oczy. Chociaż nadal mnie trzymała, jej chwyt zelżał jak usłyszała moje i nazwisko. Widocznie mnie znała. Patrzyła na mnie jeszcze przez chwile, ale teraz z zainteresowaniem. Jej oczy złagodniały i w końcu mnie puściła. I zrobiła coś czego się nie spodziewałem-wyciągnęła rękę. 

-Jestem Emma Lovelance. Mieszkam w Instytucie razem z Lightwoodami i bratem. Wiedziałam, że masz przyjechać i że jesteś strasznie przystojny ale...-i zarumieniła się. Uśmiechnąłem się na myśl o tym, że spodobałem się kolejnej dziewczynie ale nagle przypomniałem sobie po co tu przyszedłem. W tym samym czasie Emma zaczęła mówić.

-Przepraszam za tamto, staje się ciut nerwowa kiedy ktoś nieznajomy wchodzi na mój teren-powiedziała troszeczkę speszona. Zaśmiałem się cicho.

-Spokojnie, nie jesteś pierwszą dziewczyną która startuje do mnie z pięściami-przypomniała mi się Clary, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy. Rzuciła we mnie nożem i kazała mi spadać. Kiedy nie ruszyłem się, bo się na nią patrzyłem wzięła bicz, owinęła mi nim kostkę i przewróciła na plecy, a bicz tak mocno zaciskała, że gdyby nie Jonathan, nie miał bym dzisiaj mojej prawej stopy. Najśmieszniejsze było to, że mieliśmy wtedy po około sześć lat- Ale, widzisz Emmo, przyszedłem tu szukać Clary, takiej niskiej, chudej dziewczyny z rudymi, kręconymi włosami za łopatki. Widziałaś ją może?

-Nie-powiedziała ciut za głośno-ale gdy tylko ją zobaczę na pewno mnie usłyszycie-zaśmiała się nerwowo-jestem jej fanką od najmłodszych lat. Zawsze chciałam ją spotkać i poprosić, by udzieliła mi kilku rad, dotyczących walki. Jest przecież najlepsza!-Krzyknęła. W myślach przewróciłem oczami, ale miałem teraz ważniejsze rzeczy. 

-Więc jej nie widziałaś...-wymamrotałem i zacząłem się odwracać kiedy znowu zaczęła mówić.

-Emm... Jace, mogę z tobą poszukać Clarissy? Proooooszę-Na Anioła, nie wiem ile ta dziewczyna ma lat, ale czasami się zachowuje jak ktoś w moim wieku, a czasami jak małe dziecko... Ale w sumie, im więcej osób będzie szukało Clary tym większe prawdopodobieństwo że ją znajdziemy. 

-Okej, chodź ze mną.

***

Przeszukaliśmy z Emmą chyba już cały Instytut i nie znaleźliśmy rudowłosej. Podobno Jonathan i Elise byli w jej pokoju ale jej tam nie było. Może teraz już wróciła?

-Hej, Em!-krzyknąłem do dziewczyny która właśnie wychodziła z biblioteki. Podbiegła do mnie i się uśmiechnęła. Przez pewien czas uważałem ją za dziecko, ale po kilku minutach rozmowy uznałem, że ta dziewczyna jest naprawdę miła, mądra i sympatyczna. 

-Co tam?

-Nie byliśmy jeszcze w jej pokoju, może już tam wróciła? Pójdziemy to sprawdzić?-zaproponowałem.

-A wiesz gdzie jest jej pokój?-zapytała z podniesioną brwią.

-Tak, jest na przeciwko mojego-wzruszyłem ramionami. Ona otworzyła usta, co wyglądało strasznie komicznie. Zacząłem się śmiać a Emma po chwili poszła w moje ślady. Naprawdę ją polubiłem.

-To idziemy?

-Ty prowadzisz, blondasie.

3 komentarze:

  1. Oficjalnie ogłaszam, że zostałaś nominowana do Tagu!
    Więcej informacji: http://ukrytetajemnice.blogspot.com/2017/02/nefilim-tag-czyli-bohaterowie-cclare.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się że wróciłaś nie mogę się doczekać nextu ;)

    OdpowiedzUsuń